poniedziałek, 7 lutego 2011

Abdou Paradis

Nadajemy z raju.
Trafilismy tu przez przypadek, jak zwykle. Mialo byc na jedna noc, ale juz ponad tydzien zlecial i ciezko ruszyc w droge.
Dotarlismy do miasteczka o nazwie Mbour. Wieczorem doczlapalismy do plazy a tam od razu mile powitanie i zaproszenie do raju. Naszymi gospodarzami sa trzej zajebisci kolesie prowadzacy niewielki bar na plazy. Wlasciwie nawet nie bar, bo nie ma alkoholu, tylko kawa, woda, jakis sok i napoje gazowane. Abdou Paradis.
Na tylach rozbilismy namiot, bujamy sie w hamakach, przesiadujemy przy ognisku, popijamy drinki, popalamy... Wspaniala atmosfera, calkowity luz, wolnosc, wszyscy szczesliwi i usmiechnieci... Do tego afrykanska muzyka. Kazdy gra na instrumencie, ktory akurat wpadl mu w rece: gitara, djembe, kalabash, harmonijka... Nawet my troche halasu robimy czasem... No i caly czas szumi oddalony o kilka metrow ocean. Oczywiscie kapiele obowiazkowe, dla Klaudii bez roznicy, czy wczesnie rano, czy pozno w nocy... Ja wole popoludniowe pluskanie.
To na razie tyle, jutro chyba w koncu ruszymy w dalsza podroz. Gambia juz niedaleko.





Kilka zdjec z raju...

3 komentarze:

  1. czesc dzieciaki sledze caly czas wasze wedrowki i co rusz zagladam na wasza strone sledze mape afryki-pozdrawia was Glogow i okolice-dajcie choc jedno wspolne zdjecie pozdro mama

    OdpowiedzUsuń
  2. jak czytam wasza strone to mi sie micha smieje trzymajcie sie cieplo

    OdpowiedzUsuń
  3. to co opisujecie jest dla mnie nie do wyobrażenia :) zepsuta już jestem cywilizowanym światem... wrzucilibyście zdjęcia w hamakach i przy ognisku abym mogła to wszystko zobaczyć skoro wyobraźnia nie daje rady

    OdpowiedzUsuń